- 21 listopada 2017
Bardzo niepoważnie o poważnej politurze

Statystycznie rzecz biorąc, jeśli nie przyciągnę Waszej uwagi w ciągu pierwszych 3 zdań to pies pogrzebany, a moje wypociny nie będą miały większego znaczenia. Tak więc zlitujcie się i przeczytajcie przynajmniej do połowy. Dalej już nie musicie znosić tych męczarni i tortur, chociaż ja, mimo iż mistrzem pióra nie jestem, pisząc to bawiłam się nawet nieźle.
No dobrze, nie o moich suchy żartach ten tekst, ale o całkiem poważnej sprawie, a mianowicie o politurze. Najpierw opowiem Wam jak mnie „ta” politura załatwiła, a potem przekażę Wam jak stanąć z nią
w szranki i wygrać tę nierówną walkę.
Tak naprawdę to wiele krzyku o nic, a bardziej o moje pedantyczne podejście do mebli po renowacji. Tak, wiem teraz jest albo śmiech albo buczenie bo jak można wymagać perfekcji od starych mebli? Uwierzcie mi, można być tak kopniętym 😉 Tym bardziej, że całe życie w meblach (no co, zawodowo 7 lat w sprzedaży mebli to jakby mi całe życie i 2 epoki mignęły!) Dodatkowo skrzywienie moje umocnił dla mnie nasz stolarz Adam, który każdy milimetr drewna dosłownie skanuje i pedantycznie obrabia. Jak on ma czas to nie wiem. Klient czeka ale przepraszam, kto powiedział że perfekcję ma się od zaraz?
Przypomina mi się, jak przy sprzedaży mebli fornirowanych obiecywałam sobie, że nigdy więcej nie pójdę tą drogą, a tu masz ci los! Politura! Fornir to przy tym mały pikuś…
Historia zaczyna się w lutym, wtorek, jest ciemno bo późno po południu. Wróć. Tak serio to nie pamiętam dokładnie daty. Natomiast to, co pamiętam, że rzeczywiście było ciemno i prószył śnieg. I jak w dobrym śledztwie proszę ten śnieg zapamiętać. Stanowi kluczową rolę w zbrodni, która zadziała się na naszych świeżo odnowionych meblach. Był to pierwszy zestaw 6 krzeseł, 2 foteli oraz sofki, które kupiliśmy do renowacji. Adam obronił klasykę mówiąc do nas prostym językiem, że tu NIE TRZEBA NIC MALOWAĆ farbą alkilową do drewna, aby cokolwiek zakryć ponieważ wszystkie elementy drewniane z mahoniu były w bardzo dobrej kondycji. Rzucił tylko magiczne słowo: politura, a ja jak głupia gąska machnęłam główką w ramach ogólnie przyjętej akceptacji. No bo co miałam się wymądrzać, jak nawet nie wiedziałam z czym to się je.
Edukacja. Tak, to ważne słowo. Więc aby nie kręcić loka za każdym razem u stolarza, jak będzie pytał o politurę stwierdziłam, że muszę uzupełnić braki swojej nie wiedzy w tym temacie. Oczywiście z pomocą biegnie najbardziej popularne źródło z informacjami czyli Wikipedia, która podaje, że politura to: „spirytusowy roztwór szelaku używany w meblarstwie do wykańczania powierzchni drewna. Technika wykańczania powierzchni zwana politurowaniem, znana jest od XVII w. W Polsce ten rodzaj wykończenia rozpowszechnił się w latach 20. i 30. XIX w”[1]. Jak bym miała skwitować to jednym słowem to po prostu klasyka. Tylko do diaska, nikt mnie nie oświecił, że po śniegu z fotelami i krzesłami w politurze to się raczej nie biega. Jak tylko przyjechaliśmy do domu, usiedliśmy na każdym krześle, fotelu i sofce, poszliśmy spać, no dobrze teraz nie będę podawać szczegółów co się dalej działo, ale w każdym razie na następny dzień okazało się, że nie tylko tapicerka ma kropki (oryginalny wzór tapicerki), ale również kropki są na całym pięknym zestawie. No i teraz drapanie się w główkę. Nie wszy, nie łupież, ale gnębiło nas pytanie „jak to się stało?”. Wówczas błysk w oku mężyka i retrospekcja wydarzeń oraz gruntowna analiza warunków atmosferycznych towarzyszących nam podczas logistyki dnia poprzedniego. Śnieg. „Śnieg ty diable” pomyślałam. Niech Cię słońce ugotuje! Po prostu była zawierucha, a my z precyzją zderzacza hadronów, jakby świeciło słońce w okolicach lutego o 18:00, pakowaliśmy meble do samochodu. Pierwsza lekcja jaką otrzymałam na temat tego pięknego wykończenia w meblarstwie (przepraszam, ale nie liczę lekcji z Wikipedii ) to fakt, iż politura piękna i klasyczna, ale delikatna!!! Jak płatki śniegu (uwaga sarkazm).
Są 2 opcje w takiej sytuacji, albo nawet 3 ale tej ostatniej nie biorę pod uwagę bo odnosi się do pocięcia mebla i przerobienia na energię cieplną czego nie znoszę i krwawi mi serce jak słyszę takie opowieści. Druga to taka, że wieziemy nasz cały system Zygmuntów (tak, nadajemy imiona naszym meblom po renowacji) do Adama do ponownego malowania. Jest też pierwsza opcja, kiedy ślady na meblu są znikome ale perfekcjonistę (tak jak mnie) uwiera to w oko, że spać nie może. Jest taki magiczny marker permanentny do mebli, który można kupić np. w sklepie z asortymentem dla malarzy.
Tak się ostatnio martwiłam, że nie będę miała o czym pisać. A tu życie słucha i historie układa. Od momentu, od którego zaczęliśmy prowadzić good-inside.com nasz dom jest moim stałym miejscem pracy, ale niestety też magazynem. I w tym magazynie proszę Państwa, gdzie stuknięta baba w mojej osobie codziennie sprząta, odkurza a każdy nowy pyłek wyłapuje w mig (często nie zdąży opaść na podłogę) nie wyłapała małej kałuży, która wyciekła z designerskiego ale nie szczelnego grzejnika. A krzesełeczka poustawiałam sobie sprytnie jedno na drugim w różnych konfiguracjach i oparcie jednego z nich miało ową przyjemność w tej wodzie się moczyć.
Najpierw kilka niecenzuralnych słów, a potem ocena strat, następnie akcja naprawcza. Po uspokojeniu nerwów za pomocą herbatki ziołowej (staram się nie jeść obiadu przed 12:00, aby nie pić wina bo to zawsze koronny argument) przystąpiłam do akcji ratowniczej za pomocą magicznego markera.
Czułam się tak dumna jakbym samodzielnie cały zestaw pomalowała. Podpowiadam ten sprytny myk bo meble w politurze to bardzo delikatne meble. Nie wolno czyścić ich wodą, jedynie ultra lekko wilgotną szmatką lub mleczkiem do mebli, ale w bardzo małych ilościach. No i być świadomym, że politura się ściera w naturalnych warunkach użytkowania.
Zakładając good-inside.com pomyślałam sobie, jak pięknie, nie będę już musiała sprzedawać mebli w fornirze a tu się okazuje, że sprzedaję w politurze. Ja to się z tych trudnych mebli chyba nigdy nie wygrzebie. Ale jak to mówi moja mama, „widać, że masz na ich punkcie pier*”
Małgo
[1]https://pl.wikipedia.org/wiki/Politura
2 komentarze dla “Bardzo niepoważnie o poważnej politurze”
Gosia życie uczy nas cały czas! Politura fajna rzecz ale wymagająca jak to pokazałaś. Politura wymogła edukację jednocześnie znając Ciebie sukcesem będzie w Twoich działaniach gwarantowany. Drugi raz śnieg, mróz Ci nie będzie straszny – wygrasz Ty z Twoim profesjonalizmem 😉!!
Dziękuję! Oczywiście nie będę już więcej urządzać wyścigów w śniegu z krzesłem na głowie, ale pewnie za jakiś czas znów zdarzy mi się coś szalonego 😉