- 28 lutego 2018
Damą być. Montaż

Mam hita! Już dawno miałam Wam o tym napisać, ale długo trwało ogarnięcie się po targach więc wybaczcie. Prawdę mówiąc to już chciałam nakręcić siebie podczas montażu, bo dzisiaj o tym tekst, ale udało mi się tylko pokazać nasze stanowisko w krótkim filmiku i odpuściłam Wam pokazywanie siebie w wersji skandal, więc Wam to opiszę.
Dlaczego skandal? Żebyście mnie widzieli na montażu naszego stanowiska na 4DD! Pani! Pani przyszła. Żałuję, że do mojego pięknego eleganckiego płaszcza jeszcze kapelusza żem nie ubrała. Pasowałby. Wystroiłam się jak to mówi moja mama „stróż w Boże Ciało”. Szkoda tylko, że się nie było gdzie przejść bo montaże trwały więc każdy z nosem w swoich stanowiskach i nikt nie miał ochoty oglądać mojej stylówy.
To nie jest tak, że Stasinowska planowała całe popołudnia by montaż w płaszczu spędzić. Ba, ja się na ten montaż całkiem nieźle przygotowałam. Koszulki firmowe były? Były. Rękawiczki robocze były? Były. Tylko, że było tak cholernie zimno, że ognista czerwień płaszcza idealnie komponowała się z kolorem mojego nosa. Taka byłam piękna. Jeszcze dodam gile po kolana po kilku godzinach i obraz nędzy i rozpaczy gotowy. Nie to, żebym miała muchy w nosie i narzekała, bo lokalizację stanowiska mieliśmy naprawdę ok (nie mogę narzekać bo nas za rok organizatorzy nie zaproszą). Problem w tym, że przy samych rampach, które były otwarte przez 2 dni non stop. Tak ciągnęło chłodem, że gdybym miała kalesony to bym je sobie nawet na uszy naciągnęła. Picno było strasznie. I w tym wszystkim Ja.
Płaszcz elegancki, jak szyty na miarę, co prawda moda z Tesco, ale piękny kolor był to kupiłam. I promocja też na niego była, więc to prawdziwa zdobycz. No i oczywiście rozmiar mały bo 36 aby fason był idealnie dopasowany. A teraz weź w takim gównie ręce podnieś. No? To tak jak w garniturze pajacyki robić.
Myślę sobie Gocha, czy się kiedyś dziewczę ogarniesz? Ja zawsze coś odwalę, albo zgubię buta albo oderwę w nim obcas. Albo zabłądzę albo na montaż pojadę w eleganckim płaszczu. Tak, brawo ja. Moje motto życiowe zawsze w takich momentach ma potwierdzenie, a brzmi ono: dzień bez wtopy, dniem straconym.
No ale jak to na optymistę przystało warto widzieć plusy. I w tej całej sytuacji ten płaszcz to mi życie ocalił. Kolor jego jaskrawo czerwony bije po oczach. Nie ma odblasków, ale gdyby były to świeciłabym się jak choinka w grudniu. I ponieważ jest to kolor, który mocno wali w gały to mam pewność, że dzięki temu przynajmniej nikt mnie nie rozjechał.
Do następnego tekstu!
Małgo